piosenki

sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 5.

 -Widzimy się w poniedziałek, czy jeszcze jutro do ciebie wpaść? - było słychać w jego głosie wyraźną troskę. -Nie, nie trzeba. - odcięłam się. - Dziękuję za wczoraj, za to, że mi pomogłeś ogarnąć dzisiaj... Jeżeli mogłabym się tylko w najbliższym czasie jakoś ci się odwdzięczyć...
 -W porządku, ale następnym razem ty organizujesz imprezę u mnie. - puścił oczko i dał buziaka w policzek. -Trzymaj się.
 -Dzięki. Pa. - zamknęłam drzwi za Christopherem. Zamknęłam okno, bo zrobiło mi się chłodno i zadzwoniłam do Heaven. Poprosiłam ją, żeby wpadła do mnie na trochę, bo muszę z nią pogadać. Zgodziła się bez większego wahania. Nie mogłam się doczekać, kiedy Hea się zjawi. Nie mogłam się skupić nawet na zrobieniu sobie kawy. Kiedy tylko usłyszałam dzwonek do drzwi, od razu zrobiło mi się lżej, bo ta wiecznie uśmiechnięta ruda istotka zawsze potrafiła doradzić i pocieszyć.
 -Wpuść się sama Heaven! - krzyknęłam z kuchni. Otwierające się drzwi cicho skrzypnęły.
 -Dobra była wczorajsza impreza. - stwierdziła przyjaciółka na wejściu. -Mówiłaś, że chciałaś o czymś pogadać. O co chodzi?
 -Najpierw... kawy, herbaty? - zapytałam dla rozluźnienia. Jak zacznę z nią gadać to nie przestanę, więc chociaż na chwilkę trochę spokoju by się przydało.
 -A mogę herbatę owocową? - zrobiłam jej herbatę i poszłyśmy do mojego pokoju, bo za parę godzin mieli wrócić rodzice. Usiadłyśmy na łóżku po turecku na przeciwko siebie, a picie postawiłyśmy na taborecie obok łóżka. Najpierw trochę pogadałyśmy o wczorajszej sytuacji u mnie w domu, kiedy nagle rudzielec zadał pytanie.
 -Ej a ty nie byłaś wczoraj zazdrosna o tego... no... jak on miał? Christopher? Jak się z Lilką całował...?
 -Ehhh... Nie ma co ukrywać, bo byłam zazdrosna... i to strasznie, ale Lila to moja przyjaciółka, więc nie mogę się obrażać za to na nią, bo to była impreza i wszyscy byliśmy wstawieni, ale on mi się podoba... - już wiedziałam, że się zarumieniłam.
 -Oooo... Moja mała Sam się zakochała! Wydaje się spoko gościu... - obiecała mi, że jeżeli tylko mi podpadnie, albo mnie skrzywdzi to ona własnoręcznie wykręci mu pewne cęści ciała. Poplotkowałyśmy jeszcze, a w międzyczasie wrócili rodzice. Heaven o 19.00 musiała już być w domu, więc wyszła o 18.45. Pożegnałam się z nią i przyrzekłam, że jeżeli sytuacja się rozwinie to będę ją informować na bieżąco. Później pogadałam z mamą o tym, że miałam jej przekazać od Paula, że on się zgadza, a ona będzie wiedziała o co chodzi. Lubiłam rozmawiać z moimi rodzicami i spędzać z nimi czas, więc dzisiaj oglądaliśmy razem film. Tata wyszedł w połowie filmu zrobić naleśniki, a mama zmartwiona stanem mojej nogi pytała czy nie chciałabym, żeby tata podwoził mnie do szkoły. Stwierdziłam wtedy, że nie potrzebuję szofera. A szczerze? Bardzo chciałam, żeby "mój" cudowny brunet się mną zajął. Tak bardzo chciałam już poniedziałek... Mogłabym go zobaczyć. Oglądaliśmy "Przed świtem", mój ulubiony film. Najbardziej podobają mi się momenty, kiedy Bella już jest wampirem i jej pierwsze wspomnienia jako nadnaturalne stworzenie, oraz kiedy razem z Edwardem są na prywatnej wyspie Cullenów. W końcu film się skończył, a tata dosmarzał ostatnie naleśniki. Nikt nie był w stanie powstrzymać mnie przed zrobieniem sobie naleśników z nutellą - to był mój słaby punkt. Przy jedzeniu poruszyłam jeszcze temat wyjazdu do dziadków do Ameryki na wakacje z kimś znajomym, bo mielibyśmy wtedy ich domek letniskowy cały dla siebie i blisko do plaży. Mama od razu się zgodziła, tata na początku miał chwilę wątpliwości, ale mama go przekonała i oboje się wstępnie zgodzili, ale stwierdzili również, że przegadamy to jeszcze raz bliżej wakacji. Po kolacji wymówiłam się od dalszego oglądania filmów zmęczeniem i bolącą kostką. Normalnie pewnie siedzielibyśmy w salonie do białego rana, a ja nie miałam dzisiaj na ro ochoty, ale jednocześnie nie chciałam urazić rodziców. Mama dała mi nawet przeciwbólowe, gdyby bardzo mnie bolało i nie mogłabym przez to spać. W rzeczywistości bardzo chciałam jeszcze pogadać z Lilith i Heaven na skypie. Było koło 22.00, ale dobrze wiedziałam, że przyjaciółki jeszcze nie śpią. Lil miała pokój tuż nad moim, a jej okno wychodziło na północ tak jak i u mnie, więc widziałam, że dalej w jej pokoju paliło się światło. Włączyłam telewizor, później laptopa. W tv leciał akurat jakiś mecz, Borussia Dortmund przeciwko Manchester United. Przyciszyłam zaraz po pierwszej bramce Borussii. W laptopie uruchomiłam komunikator i zrobiłam konferencję. Żadna nie odbierała. No cóż... Zawsze mogę pogadać z nimi jutro. Wyłączyłam przenośny komputer, przebrałam się w piżamę i rzuciłam się na łóżko. Kostka bardzo ostro o sobie przypomniała. W oczach pojawiły się łzy. Jednak na noc przeciwbólowe będą niezbędne. Telefon odłożyłam na szafkę nocną, kiedy nagle dostałam smsa od Chrisa. Zwykłe "Dobranoc, kolorowych snów :*" wywołało mimowolny uśmiech na mojej twarzy. W telewizorze ustawiłam półgodzinny czas czuwania, więc popatrzyłam jeszcze trochę na mecz. Dotrwałam tylko do momentu, kiedy Borussia wygrywała 2 do 0.
  Nie pamiętam co mi się śniło, ale obudziłam się w środku nocy, tv już pewnie dawno przestało grać, nawet nie chciałam wiedzieć, która godzina, ale byłam zziajana, zdyszana, zaniepokojona i psychicznie zmęczona. Ciężko było mi się uspokoić i dopiero o 5.00 nad ranem z minutami zasnęłam ponownie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz