piosenki

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 2.

  Serce biło mi coraz szybciej. Uspokój się, to przecież tylko gra aktorska - powtarzałam sobie w myślach. Kiedy nasze nosy prawie się stykały, Christopher nagle jakby zmienił zdanie i pochylił się teraz tak, że mógł mi wyszeptać pytanie do ucha jak gdyby nigdy nic, a ja mogłam wdychać jego zapach, jego perfumy były delikatne, ale męskie i przyciągające nos.
 - Chcesz coś do picia? - Zapytał ze spokojem w głosie. Ja siedziałam na blacie obok kuchenki podczas gdy on... No właśnie co on robił? Do momentu pytania o picie, a wcześniej przywitaniem i wymianą zdań o szkole nic nie powiedział.
 - Tak poproszę, mogę herbaty? - Przeszył mnie dreszcz, kiedy się odsunął. To prawda Chris był przystojny, nawet w moim typie, ale wydaje mi się, że nie powinien tak na mnie działać. On zajął się robieniem herbatki, a ja siedząc miałam czas się uspokoić. W ciągu tego tygodnia musimy się tak zgrać, żeby być w stanie to zagrać bez większych problemów. Nawet nie zauważyłam, gdy brunet przeszedł obok mnie kierując się w stronę swojego pokoju.
 - Chodź, ogarniemy to i będziemy mieli chwilę spokoju to odrobimy lekcje.
 - Już idę. - Zeskoczyłam z blatu i podążyłam za nim.
 - No dobra. - Postawił dwa kubki na biurku, leżały tam też porozrzucane kartki scenariusza. - Od czego ta scena się w ogóle zaczyna? Sorki, ale nie dotarło do mnie, bo czytałem późno wieczorem.
 - Przychodzę do "twojego" domu, ty i Michael pijecie, przychodzę, Mikie wychodzi, piję trochę z tobą i scena... - Stwierdziłam wyjmując swój ogarnięty scenariusz.
 - To tylko gra aktorska, nic więcej... tak? - Zapytał dla upewnienia.
 - Oui. - Podałam mu jedną stronę, na której było wszystko opisane. Napiłam się jeszcze gorącej herbaty spoglądając na scenariusz, który wcześniej przygotowałam w domu.
 - To zaczynamy, łącznie z akcją, tylko może omińmy ten fragment z Michaelem, okej?
 - Mhm. Ty zaczynasz... - Widziałam jak szybko zmienił się wyraz jego twarzy, z wyluzowanego uśmiechniętego Chrisa, którego poznałam parę dni temu, stał się biznesmenem, jednym z takich, których widuje się na filmach.
 - Zrozum! Oni chcą nas wywalić z naszej roboty! To my zapracowaliśmy na tą firmę, a oni tak postępują...
 - Uspokój się, to nie twoja wina tylko Tiga. To on przywozi nieprzytomne dziwki pod budynek, a później wychodzi jak wychodzi...
 - Ehhh... Daj spokój. - Podszedł do mnie. - Potrzebuję cię teraz. - Mówił to z takim przekonaniem i pasją jakie widuje się na wielkich ekranach i gdybyśmy byli w trochę innych relacjach uwierzyłabym mu.
 - Mówisz tak, bo jesteś pijany. Alkohol nie ma na ciebie dobrego wpływu. Odprowadzę cię do łóżka i wrócę do domu taksówką. Tak będzie najlepiej. - Skierowałam się w stronę wyimaginowanej torebki leżącej na krześle przy stole. Zdążyłam zrobić jeden pełny krok, kiedy poczułam na nadgarstku ciepłą dłoń.
 - Nie jedź. Zostań na noc. - Poprosił spokojnym niskim tonem, po czym przyciągnął mnie do siebie. Ugh... On jest jednak naprawdę dobrym aktorem.
 - No dobrze... Chyba mogę zostać jeszcze chwilę. - Tą kwestie przeczytałam z kartki, ponieważ zapomniałam tekstu. Odłożyłam scenariusz na biurko. Chris objął mnie w pasie jedną ręką, a drugą głaskał mój policzek. Jego wzrok błądził między moimi ustami a oczami. Starałam się spowolnić mój puls, ale było to niemożliwe. Byłam w stanie tylko uspokoić trochę moje myśli. Przymknęłam oczy, kiedy nasze usta się spotkały. To nie było to, co czułam całując się z którymkolwiek z moich poprzednich chłopaków. Jego wargi były miękkie, delikatne i współgrały z moimi. Pocałunek nie trwał nawet dziesięciu sekund, ale mi i tak zbrakło powietrza w płucach.
 - Co robisz w sobotę i niedzielę? Oprócz nagrywania... - ciemnooki pierwszy przerwał ciszę.
 - Hmmm... W sumie nie wiem. A co?
 - Może chciałabyś przyjść do mnie na imprezę w sobotę o 18.00? - Zdziwiło mnie to pytanie.
 - No dobra. A przed imprezą jest jeszcze tyle czasu wolnego... Może poszłabym w końcu do stajni. - Ostatnie zdanie powiedziałam bardziej do samej siebie niż do kogokolwiek.
 - Ooooo... Fajnie, że masz jakieś pasje, a ja w sumie nic przed imprezą nie będę robić. - Westchnął.
 - Może pojedziesz ze mną do stajni? - Zaproponowałam. Nawet prze chwilę nie zastanowiłam się nad reakcją mojego trenera. Miałam nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko. Paul Braxton był mężczyzną w wieku mojego taty i zawsze w nowej szkole miałam problem, kiedy to on odbierał mnie spod szkoły, a nie mój tata. Był bardzo dobrym znajomym moich rodziców. Jeszcze dzisiaj będę musiała do niego zadzwonić...
  Wyszłam z jego domu na chłodne powietrze.
 - To widzimy się jutro o siódmej pod moim domem, tak?
 - No jasne. A jak tam dojedziemy?
 - Mój trener nas tam zawiezie swoim autem. Tylko pamiętaj, żeby ubrać się wygodnie. - Pożegnaliśmy się zwyczajnym buziakiem w policzek. Przez całą drogę do domu słuchałam muzyki starając się uspokoić po pocałunku. Kiedy weszłam do domu, mojego taty jeszcze nie było, więc ubrałam Kapiego i ponownie wyszłam na zewnątrz. W czasie spaceru zadzwoniłam do Paula z pytaniem czy Christopher też mógłby ze mną jechać do stajni. Paula znałam od jakichś 9 lat, więc wiedziałam czego się spodziewać. Najpierw trochę się pośmiał, zapytał czy mi się podoba i oczywiście czy umie jeździć. Odpowiedziałam, że na razie to tylko kolega, ale kto wie... Podobno kiedyś trochę jeździł, ale raczej nie pamięta co i jak. Zgodził się nie zadając więcej pytań na jego temat.
 - A jeszcze jedno, będziesz brała udział w mikołajkowych i świątecznych halowych zawodach skokowych?
 - No jasne. A to jutro będzie?
 - Mikołajkowe będą teraz, a świąteczne za dwa tygodnie. No i przekaż mamie, że się zgadzam, ona będzie wiedziała o co chodzi i pozdrów rodziców.
 - Dobra. Ja już kończę, pa pa.
 - Widzimy się jutro. Pa. - Rozłączyłam się. W domu spakowałam rzeczy do stajni: kask, kamizelkę, oficerki i rękawiczki. Tej nocy położyłam się spać bardzo wcześnie jak na mnie, a moi rodzice nie wrócili na noc do domu. Tata miał wrócić dzisiaj wieczorem lub jutro, ponieważ wyjechał w bardzo ważnej sprawie z miasta, a mama nocowała u koleżanki, ponieważ obiecała jej pomoc przy udekorowaniu sali na wesele. Zasypiając czułam jak mój pies kręci się po moim łóżku nie mogąc znaleźć sobie wygodnego miejsca, kiedy w końcu położył się przy mojej klatce piersiowej, ja już odpłynęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz