piosenki

niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 10.

 - Kochanie... Możesz mi już wyjaśnić o co chodzi? - zapytałam próbując sprawić, żeby spojrzał na mnie. Zbierał myśli patrząc w chodnik. Nie próbowałam mu przeszkadzać, mimo, że bardzo chciałam dowiedzieć się dlaczego palił (a robił to tylko, kiedy bardzo się wkurzał). Przeszliśmy w ciszy całą ulicę, na której było coraz mniej ludzi. - Przyłapałem mojego ojca z kochanką... Już wcześniej podejrzewałem zdradę, ale on wszystkiego się wypierał. Nie powiedziałem o tym mamie. Ojciec powiedział, że sam jej to powie jak będzie gotowy. - nie wierzył mu. Kiedy tylko zaczął o tym mówić, w jego oku pojawiła się iskierka złości. - O to chodzi. Miałem nawet problem, żeby oderwać się od Marcusa. - teraz patrzył mi prosto w oczy. Zrobiło mi się przykro z tego powodu, a jednocześnie byłam z niego dumna, że powstrzymał się przed zmasakrowaniem kolesia z imprezy.
 - Nie wiem nawet co powiedzieć... Poczekaj może aż twoja mama wróci z Francji i zobacz czy jej to powie. - przytuliłam się do niego. - I cieszy mnie to, że nie rozjechałeś Marcusa. - westchnął, ale nic więcej nie powiedział.
 - Ale jeżeli jeszcze raz będzie się do ciebie dobierał, to przysięgam, zabiję go.
 - A nie będziesz już palił...?
 - Nie będę... - niechętnie się na to zgodził. Ruszyliśmy dalej przed siebie. Skręcając w jedną z bocznych uliczek, tak, żeby zrobić duże okrążenie do domu, natknęliśmy się na byłą dziewczynę Josha. Plastikowa blondyneczka, sztucznie miła z masą makijażu na twarzy, miała na sobie top odsłaniający brzuch i bardzo krótkie spodenki odsłaniające pośladki. Przy takim wyglądzie nie mogło zabraknąć również bąrdzo wysokich szpilek. Zdziwiłam się, że spotkaliśmy ją tutaj. Mieszkała blisko Christophera. Kiedy ją zobaczyłam, pierwszą rzeczą, o której pomyślałam była stajnia... No tak! Parę razy ją tam widziałam. Miała dużo młodszą siostrę, która u nas jeździła - kompletna jej odwrotność: spokojna, szczerze miła, drobna brunetka. Minęliśmy ją wymieniając tylko szybkie "hej".
 - Jak ty mogłeś z nią być? - zaśmiałam się z mojego chłopaka starając się rozluźnić trochę naszą rozmowę.
 - Szczerze, nie mam zielonego pojęcia. Gdzie ja miałem oczy? - sam też się zaśmiał. Dałam mu delikatnego buziaka w siniaka na twarzy, który z chwili na chwilę robił się coraz bardziej fioletowo-zielony. Nie wyglądało to zbyt dobrze.
 - Kocham cię za to, że jesteś, wiesz? - odparł Josh na mojego całusa.
 - Wiem, ja ciebie też... - przytuliłam się do niego. Tylko tyle byłam w stanie mu powiedzieć. Nigdy nie miałam jakichkolwiek wątpliwości w stosunku do niego.
  Gdyby policja nas teraz zatrzymała, mogliby zabrać nas na komisariat, ponieważ było już dobrze po pierwszej.
 - Sammy, chciałbym cię zaprosić pojutrze do mnie na obiad z moimi rodzicami... Mama wraca jutro po południu z Francji, więc mam nadzieję, że wyjaśnią sobie z tatą pewne sprawy.
 - No dobrze. Dziękuję za zaproszenie miśku. Już chyba mogłabym wrócić do domu... - dodałam po chwili ostatnie zdanie odczytując smsa od mamy, że powinnam już wrócić.
 - Okej kochanie. Odprowadzę cię do domu i sam też wrócę do siebie. - zgodził się.
  Zrobił tak jak powiedział, a przynajmniej do połowy. Odprowadził mnie pod mój dom żegnając się ze mną namiętnym, ale delikatnym pocałunkiem. Przed jego odejściem poprosiłam jeszcze Josha, aby napisał od razu jak wróci do domu, żebym się o niego nie martwiła. Zgodził się jak zawsze i skierował prosto do swojego domu. Chwilkę jeszcze stałam przed domem przyglądając się oddalającej się sylwetce mojego chłopaka. Najciszej jak umiałam, wślizgnęłam się do domu, a później przez kuchnię do swojego pokoju. Rodzice pewnie jeszcze nie spali, skoro mama jakieś piętnaście minut temu wysła mi smsa... Szybko skończyłam rozmyślania, poszłam się wykąpać i przebrać w piżamę. Kiedy wróciłam do łóżka, na wyświetlaczu pokazała się wiadomość od Josha, że już jest w domu i życzy mi kolorowych snów. Odpisałam mu krótkie "Dobranoc <3" i podłączyłam telefon do ładowarki za łóżkiem. Uchyliłam jeszcze okno w pokoju i położyłam się spać. Na razie wszystko zapowiadało się bardzo dobrze: poznam bliżej rodziców Josha, a moi rodzice najprawdopodbniej wybili sobie z głów pomysł separacji. Tylko nie rozumiałam samej siebie w tym wszystkim: miałam idealnego chłopaka, mój ideał, który uratował mnie, kiedy zemdlałam, a później, kiedy napadł mnie Marcus na imprezie, a ja wciąż myślałam o Christopherze: czy nadal coś do mnie czuje? czy gdybym nie spotkała ostatnio Josha to byłabym z Chrisem? czy nadal zależy mu przynajmniej na naszej przyjaźni...?
  Bezsensowne pytania krążyły po mojej głowie, odbijając się od ścian mojej podświadomości powodując bezsenność i ból głowy. Na ból głowy wzięłam leki przeciwbólowe, ale na bezzseność nie mogłam nic poradzić. Około trzeciej w nocy poszłam do kuchni i zrobiłam sobie herbatę z melissą. Miałam nadzieję, że po niej się uspokoję i będę mogła zasnąć. Zazwyczaj pomagała... I tym razem na szczęście się nie myliłam - chwilę po wypiciu sporego kubka z herbatą poczułam się spokojniejsza i bardzo śpiąca, więc wróciłam na wpół przytomna do łóżka.


Od autorki: Wiem, że rozdział dość krótki, ale mam nadzieję, że się wam podobał i był ciekawy :3  Spodziewaliście się, że Josh to właśnie powie Samancie? ;) Czytajcie, polecajcie, komentujcie, a ja odwdzięczę się nowymi rozdziałami :] Do zobaczyska misie kolorowe <3

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 9.

  Jest sobota, więc luzik, a rodzice wrócili na noc. Jest godzina ósma dwadzieścia cztery w weekend, a ja nie śpię... Nawet nie idę do stajni. Josh pewnie jeszcze spał, albo już biega. Zeszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie i myśląc o chłopaku prawie przewróciłam się o Kapiego. Odbiegł ode mnie kawałek.
 - Kapi... Chodź kochane. - york szybko zawrócił merdając ogonem. Kucnęłam, żeby go pogłaskać. Sypnęłam mu karmy i nalałam wody do misek. Po śniadaniu wyjdę z nim na spacer... Wróciłam do pokoju tylko po telefon i słuchawki, które później postawiłam na stole. Zrobiłam sobie płatki i puściłam muzykę na słuchawkach. Napisałam do Josha z pytaniem czy wstał. Odpowiedź dostałam bardzo szybko, że już nie śpi i wyszedł biegać, więc na razie nie będzie mi odpisywał. Później sms do obrażonego Christophera czy miałby czas dzisiaj na spacer i pogadać. Było wcześnie, więc spodziewałam się, że odpowiedź dostanę później. Wypadałoby wyciągnąć też Lilith i Heaven... Im też wysłałam wiadomości. Zjadłam płatki, ubrałam się i wychodząc zawowałam yorka na spacerek. Było słonecznie i w miarę ciepło, ale bez kurtki i tak bym nie wyszła. Przeszłam się też tą ulicą, na której zemdlałam... Dziwne uczucie, kiedy przypomniałam sobie jak to się stało. Ale to już przeszłość. Mam tylką nadzieję, że niektórych osób nie będę musiała przesuwać do przeszłości. Po powrocie do domu zauważyłam, że dostałam odpowiedź od Chrisa. Serce zabiło mi szybciej, mimo wszystko miałam nadzieję, że się zgodził. No i tym razem miałam rację. Zaproponował godzinę 12 pod moim domem. Miałam jeszcze jakieś trzy godziny do spotkania z brunetem z mojej szkoły, więc usiadłam w kuchni i zrobiłam sobie duży kubek herbaty. Zostawiłam go, żeby trochę ostygł, a sama poszłam do pokoju, zaścieliłam łóżko i delikatnie się umalowałam. Wróciłam do kuchni i na lodówce zostawiłam ułożoną z magnesów wiadomość, że wyszłam na spacer z Chrisem, a później spotykam się z Lil, Heaven i Joshuą.
  Czas zleciał mi bardzo szybko i kiedy się obejrzałam była już 11.54, a ja właśnie skończyłam herbatę. Wzięłam kurtkę i wyszłam z domu. Rozejrzałam się po ulicy i spostrzegłam Christophera. Serce zabiło zdecydowanie mocniej na jego widok, wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w jego stronę. Teraz nie było już odwrotu. Czułam się trochę dziwnie witając się z nim jak gdyby nasza poprzednia rozmowa nie miała miejsca.
 - Nadal chcesz się ze mną przyjaźnić? - zapytałam go.
 - Oczywiście, że tak. Dopóki ty będziesz szczęśliwa, ja też będę... - widziałam, że niełatwo mu było zdobyć się na wypowiedzenie tego zdania.
 - Nie będziesz już najeżdżał na Josha...? - musiałam mieć pewność, że wszystko będzie okej.
 - Nie będę.
Weszliśmy na teren parku. Odechnęłam z ulgą mając nadzieję, że teraz między mną a Chrisem nie będzie niczego więcej... a przynajmniej nie z mojej strony.Pierwszy raz od prawie tygodnia się do niego przytuliłam.
 - Może chciałbyś jeszcze dzisiaj przejść się ze mną, Joshuą, Lilith i Heaven na spacer? - zapytałam nieśmiało. Byłby to swojego rodzaju sprawdzian dla Christophera.
 - Hmmm... No w sumie nie miałem na dzisiaj planów, więc dlaczego by nie. - uśmiechnął się patrząc mi w oczy. - Może zagadałbym do Lil...
 - Ty nie zapominaj, że ją znam dłużej i zabiłabym, jeżeli KTOKOLWIEK by ją zranił. - przerwałam stanowczo jego monolog.
 - Okej, okej... Spoko. Trafiło do mojej świadomości. - dostałam od niego kuksańca w bok, oddałam mu ze zdwojoną siłą, ale taka była prawda. Z dziewczynami byłyśmy dla siebie jak siostry, a nawet więcej. Jak to się mówi: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
 O 15.00 widzimy się z Joshem, Lil i Heą, czyli dosłownie za 10 minut, więc przeszliśmy się jeszcze pod mój dom żartując, bo tam mieliśmy się wszyscy spotkać. Mój chłopak oczywiście już czekał przed furtką i dopalał papierosa. Kiedy tylko go zauważyłam, rzuciłam się dzikim sprintem do niego. Przywitałam się z brunetem rzucając mu się na szyję, odpowiedział objęciem mnie w pasie.
 - Tęskniłam... Lecę tylko odłożyć kurtkę i zaraz wracam. - trochę bałam się zostawić ich samych, ale musiałam. Było mi zdecydowanie za ciepło w kurtce, mimo, że nawet Josh przyjechał do mnie w swojej czarnej skórzanej kurtce. Rodzice w kuchni robili coś na laptopach, więc nawet mnie nie zauważyli. Kiedy wróciłam na dwór, Lilith i Heaven już były. Przytuliłam obie dziewczyny mocno i ruszyliśmy do parku, w którym już dzisiaj byłam razem z Christopherem. Oczywiście Josh musiał mieć mnie cały czas przy sobie, a Lil i Hea zajęły się Chrisem.
 - Dlaczego dzisiaj zapaliłeś? - zapytałam go cichutko. Spojrzał mi prosto w oczy, otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale milczał. Zaniepokoiło mnie to. - Heeej... Kochanie, wszystko w porządku?
 - Porozmawiamy trochę później na osobności, okej? A teraz póki jesteśmy ze znajomymi to bawmy się dobrze. - na jego twarzy zagościł smutny, ale ciepły uśmiech. Dał mi buziaka w czoło. Dostałam smsa od mamy, o której będę w domu. Odpisałam na szybko, że najpewniej po 22.00. W parku spotkaliśmy paru wspólnych znajomych, którzy szli na imprezę niedaleko parku i zapytali czy mamy ochotę przyjść. Dominic i Victoria byli organizatorami, a sama impreza odbywała się u Dominica, którego znaliśmy wszyscy. Ruszyliśmy z nimi z ciekawości.
  Nie spodziewałam się, że będzie tyle osób, a sam dom wyglądał jak pięciogwiazdkowy hotel. Były nawet dwa baseny. Wiedziałam, że rodzice Dominica rozbudowali dom po tym jak dostali awans, ale nigdy nie pomyślałabym, że aż tak. W tym domu spokojnie można było się zgubić... Całą imprezę trzymałam się jak najbliżej Chrisa i Josha. Heaven poszła zaszaleć w butelkę razem z Lilith, która ostatnio bardzo się ośmieliła. Chwilę później Chris również do nich dołączył. Czułam się trochę nieswojo pijąc alkohol i śmiejąc się ze wszystkimi wiedząc, że Josha coś męczy, chociaż w towarzystwie nie dawał tego po sobie poznać. Kiedy wracałam z łazienki, jakiś pijany koleś wpadł na mnie i przycisnął do ściany tak, że nie byłam w stanie uciec w żadną ze stron. Spanikowałam i pogoziłam blondynowi swoim chłopakiem. Ten się tylko uśmiechnął szyderczo i wpił się w moje usta. Był obrzydliwy, cuchnął potem i alkoholem. Spoliczkowałam go, więc na chwilę się odsunął, żeby pokiwać głową z niezadowoleniem.
 - Ostra z ciebie laska. - zacharczał.
 - A ty zainwestuj w tik taki. I antyperspirant. - teatralnie zatkałam nos. Grałam na zwłokę czekając, aż zjawi się ktoś kto go ode mnie zabierze. I chwilkę później pojawił się Christopher.
 - Sam! - szukał mnie.
 - Tutaj! - krzyknęłam w jego stronę, kiedy zauważyłam, że blondyn znowu ma zamiar mnie zaślinić (tego nie dało się inaczej ująć). Chris podszedł i odciągnął ode mnie obleśnego gościa.
 - Przystawiasz się do niej? - zapytał poważnie.
 - A co? Chłopak jej czy jak? - zadrwił sobie.
 - Tak się składa, że jej przyjaciel i ona ma już chłopaka.
 - Sama tego chciała. Prawda malutka? - drwił sobie ze mnie. Chris spojrzał na mnie rządając wyjaśnień. Pokiwałam przecząco głową. Mimo mojego wcześniejszego tekstu poważnie wystraszyłam się kolesia. Chwilę później zjawił się również Josh.
 - O co chodzi Marcus? - zapytał kiedy wyminęłam blondyna i Chrisa. Josh go znał?
 - O nic... Tylko twoja mała się do mnie kleiła. Nie mogłem jej odmówić. - jak on tak mógł?! Był tak pijany, że chwiał się nogach i dzisiejszej imprezy nie będzie pamiętał. Mój chłopak spojrzał mi w oczy i już wiedział jak było. Moje wystraszone i załzawione oczy powiedziały mu wszystko.
 - Wiesz, że to się dla ciebie źle skończy Marcus... - schował mnie za sobą i przysunął się do Chrisa. Nie chciałam, żeby któremukolwiek cokolwiek się stało. - Przypilnuj Sam. - wydał polecenie drugiemu brunetowi. Wszystko działo się bardzo szybko, ale jakby w zwolnionym tempie. Blondyn został na miejscu zwijając się z bólu po oberwaniu z pięści w brzuch i trzy razy w twarz. Josh dostał tylko raz blisko oka, ale on wiedział kiedy przestać. Po tej sytacji szybko zwinęliśmy się na zewnątrz. Odprowadziliśmy Chrisa na autobus i dziewczyny do domów, a sami poszliśmy jeszcze na spacer. Josh miał mi coś wyjaśnić.

Od autorki: Czekam na komentarzeee :) Jak myślicie, co Joshua powie Samancie? ;) Czytajcie, polecajcie, KOMENTUJCIE! Niedługo wakacje (yaaaaay!), więc mam nadzieję, że uda mi się częściej wstawiać rozdziały ;) Kocham was :*