piosenki

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 6.

  Po wczorajszej nocy byłam strasznie zmęczona, a kostka wcale nie poprawiała mi humoru. Kiedy tylko wyszłam z domu, od razu miałam ochotę wrócić do ciepłego łóżka. Dzień nie zapowiadał się ciekawie. Nawet pogoda chyba miała dość, bo było zimno a nad ziemią wisiała gęsta mgła. Idąc na przystanek autobusowy spotkałam Michaela. Przywitałam się i podziękowałam za sobotę. Kiedy zapytał o nogę, wyraźnie dałam mu do zrozumienia, że ledwo chodzę. Nie zdążyłam nawet zjeść dzisiaj śniadania, bo bałam się, że będę za wolno szła do autobusu, a w efekcie czekałam jeszcze 5 minut (dałabym radę zrobić sobie kanapkę w tym czasie). Moje wygodne czarne koturny musiałam zamienić na tenisówki. W szkole przynajmniej będę miała spokój... Wsiedliśmy do autobusu rozmawiając o tym jak spadłam, Mike trochę się pośmiał jak zawsze, ale spoważniał widząc, że mnie wcale to nie bawi i poprosił jakąś dziewczynę (wyglądała na nie wiele starszą od nas), aby ustąpiła mi miejsca z powodu skręconej kostki. Uśmiechnęła się tylko i wstała. Byłam jej i przyjacielowi bardzo za to wdzięczna. Mike wysiadał z autobusu, a Christopher na tym samym przystanku wsiadał, więc minęli się w wejściu podając sobie ręce. Chris od razu, gdy tylko mnie spostrzegł w tłumie, zapytał czy mam może wolny dzisiejszy lub w ogóle w tym tygodniu wieczór. Odparłam, że powinnam mieć, bo ta opuchlizna z kostki raczej nie wydaje się znikać. Na moją odpowiedź tylko się zaśmiał. Okazało się, że w tym samym środku transportu publicznego jechała Caroline - moja koleżanka z klasy, straszna gaduła. Mając nadzieję, że mnie nie zauważy lub po prostu nie będzie miała ochoty podejść i pogadać, przemknęłam się tuż obok chłopaka, który szedł blisko niej po prawej stronie. No i tu byłam w błędzie. Bardzo szybko mnie zauważyła, ale ja wcale nie miałam ochoty na pogawędkę i ploteczki z nią.
- Hej Samantha! Zaczekaj! - bardzo szczupła i wysoka szatynka zaczęła przebijać się przez niewielki murek chłopców chodzących do pobliskiej szkoły sportowej.
- O nie... Tylko nie toooo... Ten dzień nie mógł zacząć się gorzej? - mruknęłam pod nosem. Brunet towarzyszący mi od autobusu spojrzał się na mnie i parsknął śmiechem. - Co cię tak bawi? Ja nie chciałam jej spotkać... - rzuciłam do niego z wyrzutem.
- Nie, nic. - odparł i natychmiast się uspokoił.
- Samantha! Poczekaj chwilunię to was dogonię! - odwróciłam się do niej i uśmiechnęłam się, mimo że miałam bardzo straszną ochotę ją zignorować. Przepchnęła się przez tłumek chłopców i wtedy zauważyłam, że między nimi stoi Joshua Nielsen - moja podstawówkowa miłość. Przez krótką chwilę mi się przyglądał po czym uśmiechnął się. Rozpoznał mnie.
- Sam! Długo się nie widzieliśmy... - wyprzystojniał od momentu kiedy widziałam go po raz ostatni. I wyrósł. Zmierzyłam chłopaka wzrokiem od idealnej, wiecznie nie ułożonej czupryny po czarne, niechlujnie zawiązane w biegu tenisówki. Mój wzrok przykłuł papieros w jego prawej dłoni.
- Josh. No kupa czasu. Nie wiedziałam, że palisz... - skomentowałam swoje spostrzeżenie. Christopher kompletnie nie ogarniał o co chodzi.
- Aaaa... To... Palę tylko czasami , okazjonalnie, jak ktoś zaproponuje. - był wyraźnie zmieszany moją uwagą. - A ten pan obok ciebie to...?
- Ooh... Przepraszam, zapomniałam was sobie przedstawić. To jest Joshua, znam go z podstawówki. A to Christopher i Caroline z mojej szkoły.
- My tutaj skręcamy. Może spotkalibyśmy się jakoś niedługo? Na spacer albo coś...? Dogadamy się jeszcze jak wrócimy do domu. Do zobaczenia! Miło było was poznać! - odbiegając w stronę rozgadanej grupki chłopaków ze swojej szkoły pomachał nam na pożegnanie.
- Okeeej, paaa! - nie mogłam się powstrzymać i odmachałam mu. Przez resztę drogi do szkoły (co na szczęście nie trwało długo) Caroline nawet na pięć sekund się nie przymknęła. Cały czas ćwierkotała o chłopaku z grupki Josha, który puścił jej oczko i dał numer telefonu co umknęło mojej uwadze. Przez lekcje Chris narzekał, że jestem jakaś nieobecna duchem. Musiał mi to wybaczyć, bo od momentu spotkania z "Panem Palącym" nie mogłam się na niczym skupić. W myślach topiłam się w jego zielonych oczach. Z powrotem na ziemię ściągnęło mnie dopiero burczenie mojego brzucha, który przypominał mi, że od wczorajszego, niewielkiego podwieczorku nic nie jadłam. Nawet kiedy ćwiczyłam z brunetem pocałunek do filmu, nie czułam już tego samego co wcześniej. Wracając od Chrisa włączyłam sobie muzykę w telefonie, a każda pojedyncza piosenka zmuszała mnie do powrotu myślami do porannego spotkania z podstawówkową miłością. Jeszcze jadąc autobusem napisałam do Josha o spotkanie. Gdy już znalazłam się w domu zamiast jak zawsze zostać i pogadać chwilę z rodzicami o tym jak było w szkole, czy coś się działo, od razu pognałam do pokoju jakbym była dzika. Uruchomiłam tylko laptopa i wróciłam do kuchni tylko po szklankę i sok grejfrutowy. Zaczęłam odrabiać lekcje, kiedy nagle dostałam wiadomość od "Pana Palącego". Otworzyłam ją, ale nie zdążyłam przeczytać, bo mama właśnie zapukała do drzwi pokoju. Zapytała czy może wejść lub czy mogłabym wyjść teraz do nich, ponieważ muszą ze mną porozmawiać. Na pytanie czy to bardzo ważne odpowiedziała, że bardzo.
- Nie teraz mamo, muszę skończyć ten projekt z biologii, a zagadam się z tobą i nie zrobię go do końca... - skłamałam, ale nie obchodziło mnie w tym momencie czy to aż takie ważne.
- No dobrze kochanie, pogadamy przy kolacji. - jej kroki cichły na korytarzu. Wróciłam do wiadomości od zielonookiego. Pytał czy miałabym ochotę na kawę jutro, bo kończy lekcje chwilę przed moją klasą i mógłby przyjść pod moją szkołę. Zgodziłam się z wielkim entuzjazmem. Pisaliśmy o wszystkim i o niczym: co się działo w gimnazjum, o naszych wspólnych i niewspólnych znajomych. W pewnym momencie przerzuciliśmy się na skype'a i pomagaliśmy sobie w pracach domowych. Ja jemu z biologii i chemii, a on mi z fizyki i matematyki. Do pokoju doszedł zapach gotowanego makaronu ze szpinakiem - mojego i taty ulubionego dania. Przeprosiłam Joshuę i obiecałam, że jeszcze napiszę i zostawiłam wiadomość z moim numerem telefonu. Odpisał ze swoim numerem i życzył mi smacznego. Poszłam do kuchni i zajęłam swoje zwyczajowe miejsce.
- A więc chcieliście o czymś ze mną porozmawiać... - zaczęłam rozmowę.
- Tak. Nie będę owijał w bawełnę. Chcemy z mamą zrobić sobie trochę wolnego od siebie. - rzucił tata. Zaczęłam nakładać sobie makaron, ale odłożyłam łyżkę słysząc odpowiedź taty. Zatkało mnie.
- Okeeej... Niby jakby to miało wyglądać? Na jak długo?
- Myśleliśmy z tatą o miesiącu, może dłużej, jeżeli się da... Jedno z nas wynajęłoby mieszkanie na ten czas. Blisko, ale tak, żebyśmy na siebie nie wpadali. Nie złość się kochanie. Czasami dobrze robi taka przerwa w długoletnich związkach. - dodała mama. W gardle utworzyła się ciężka, nie dająca się przełknąć gula, a oczy zapiekły grożąc napływem łez.
- I wam się wydaje, że ja to tak po prostu zaakceptuję?! Wszystko będzie po staremu? Normalnie?! Wam się chyba coś pomieszało! - wstałam od stołu. Obraz zaczął mi się rozmazywać przed oczami, a pierwszą łzę wytarłam wierzchem ręki. Wpadłam do pokoju, zabrałam telefon i słuchawki i prawie wybiegłam z domu, a przynajmniej wyszłam tak szybko jak tylko pozwalała mi na to skręcona kostka. Trzaśnięcie drzwiami. Przez głowę przemknął mi pomysł zadzwonienia do Rossa czy Michaela i wtedy się wygadać, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam. Wcisnęłam słuchawki w uszy tak mocno, że aż zabolały, ale szłam dalej przed siebie, nawet się nie skrzywiłam. Dostałam smsa od Josha, z pytaniem kiedy będę z powrotem. Szybko odpisałam, że na razie wyszłam na spacer, bo muszę ochłonąć po ostrej wymianie zdań z rodzicami. Zapytał jeszcze gdzie jestem i że może przyjść. Odparłam, że jak chce i dodałam nazwę ulicy, na której się znajdowałam. Przed oczami zaczęły pojawiać się mroczki. Czarne kropeczki zaczęły przysłaniać mi świat, aż przystanęłam. Zakręciło mi się w głowie jakbym była na karuzeli, ostatni punkcik bedący świecącą latarnią zniknął przesłonięty czarną kropką.
  Czas przestał istnieć.
  Zemdlałam.

Od autorki: Mam nadzieję, że się podoba :) Długo cierpiałam na brak weny �� Komentujcie proszę ❤ chciałabym znać waszą opinię :) no i oczywiście (bardzo spóźnione, ale jest) WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGOOOO NELKOOO!!! ❤❤❤ Mam nadzieję, że 18 się podobała ;) pamiętaj, że zawsze (co by się strasznego, dziwnego, śmiesznego nie działo) masz nas✌ Kocham cię❤