piosenki

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział 3.

  O dokładnie w pół do szóstej zadzwonił mi budzik. Zwlekłam się z łóżka, ubrałam się i wyszłam z psem na spacer. Po powrocie zrobiłam sobie kawę i pancakes - zawsze wychodziły pyszne. Do stajni zrobiłam jeszcze parę kanapek i dopakowałam cukierki dla koni. Delikatnie się umalowałam. Dostałam sms'a od Christophera, który czekał przed furtką. Był piętnaście minut przed czasem, ale ja i tak już byłam ogarnięta. Wpuściłam chłopaka do mieszkania i od razu przestrzegłam, żeby nie zwracał uwagi na docinki Paula (dla niego pana Paula). Ubrałam kurtkę, zabrałam plecak i wychodząc zamknęłam drzwi od mieszkania na klucz. Przed domem stała już czarna toyota hillux Paula. Razem z kolegą wsiedliśmy do ubłoconego auta.
 - Hej Paul. - Przywitałam się. - To jest Christopher. - Powiedziałam wskazując na siedzącego po mojej prawej stronie bruneta.
 - Dzień dobry. - Chris uścisnął rękę Paulowi siedzącemu przede mną.
 - Cześć Sammy, witam. A więc to jest ten twój nowy "kolega"... - Rzucił do mnie Paul. - Muszę powiedzieć, że całkiem przystojny. - Zaśmiał się.
 - Ha ha ha. Bardzo śmieszne Paul. - Odcięłam się.
 - A więc kiedyś jeździłeś? - Zapytał drugiego pasażera.
 - Tak, ale to będzie jakieś pięć lat jak nie siedziałem na koniu.
 - To nie tak źle... - Przyznał trener.
  Resztę jazdy spędziliśmy rozmawiając o najróżniejszych rzeczach. Nawet o układzie parkuru. Kiedy dotarliśmy na miejsce, Paul kazał zrobić mi "to co zawsze", czyli pościelenie w boksie Larissy, Emilie i Pogody, wyprowadzenie tych dwóch ostatnich na padok, wzięcie Lar na lonżę, żeby ją rozgrzać i dopiero później ogarnąć ją sobie do jazdy.
 - No i weź kolegę na lonżę zaraz po Larissce, żeby określić czy możemy go wpuścić chociaż na część rozgrzewki, a jak się będzie nadawał to osiodłasz mu Emkę. Ja was teraz zostawiam samych, widzimy się na krytej. - Rzucił w naszą stronę odchodząc. Zaprowadziłam Chrisa do stajni. Od razu przy wejściu zauważyłam, że budynek został przyozdobiony świątecznymi akcentami. W tym roku Paul przeszedł sam siebie w ozdobach. Boks Larrisy znajdował się w połowie drogi do wyjścia z drugiej strony, po jej prawej boks Emilie, a po lewej - Pogody, która już wierzgała chcąc wyjść na padok.
 - To która jest Larissa, Emilie i Pogoda? - Zapytał, gdy dochodziliśmy już do boksów, a ja wyciągnęłam cukierki dla koni. Trzy łby z zaciekawieniem skierowały się w naszą stronę.
 - Ta najbliżej nas to Pogoda. - Wskazałam na karą, najwyższą klacz w stajni. - To jest Larissa, koń, którym się głównie zajmuję i na którym jeżdżę. - Pogłaskałam skarogniadą klacz po nieregularnej białej strzałce na czole. Na drzwiach zawiesiłam cukierki, tak by żaden z wierzchowców nie mógł ich sięgnąć. - A to Emilie, najspokojniejsza klacz w tej stajni, na niej się uczyłam. - Dałam buziaka kasztance między nozdrzami. - A przy drugim wyjściu znajduje się boks kuca córki Paula.
 - Okeeeej... Mogę...? - Dał powąchać wierzch swojej dłoni Em. Skumałam, że chodziło mu o pogłaskanie kasztanki.
 - Oczywiście. Weź ten uwiąz to wyprowadzimy Em i Pogodę na padok.
  Christopher czuł się całkiem swobodnie w towarzystwie konia - nauczyciela (przynajmniej takie sprawiał wrażenie). Wracając do stajni, gdzie czekały na nas do posprzątania trzy boksy, brunet ścigał się z wyprowadzoną przez siebie klaczą. Pościeliłam dwa boksy z niewielką pomocą kolegi, przeprowadziłam Larissę do jednego z wyczyszczonych już miejsc, tak, żeby móc pościelić też jej boks. Bardzo dokładnie wyczesałam skarogniadą klacz przygotowując ją do treningu. Założyłam ogłowie i osiodłałam skoczka. Zabrałam linę i bat do lonżowania, ale klacz ze stajni na lonżownik przeprowadziłam na wodzach. Na lonżowniku puściłam klacz trzymając w dłoni tylko bat, podczas gdy lonża leżała na ziemi. Klacz dokładnie wiedziała czego się po mnie spodziewać. Częste zmiany kierunków i tempa były u mnie na porządku dziennym i miały za zadanie sprawdzić posłuszeństwo Larissy. Ciemnooki stał spokojnie obok mnie czasami zadając pytania na temat życia w stajni i koni tutaj przebywających, a ja odpowiadałam rozlegle popisując się swoją wiedzą.
  Uznałam, że Lar jest wystarczająco rozgrzana, żeby zacząć właściwy trening na hali, ale musiałam jeszcze sprawdzić czy Chris mógłby zostać wpuszczony chociaż na część rozgrzewki.
 - Wsiadasz? - Zapytałam głaszcząc klacz po szyi,  po czym opuściłam zwinięte puśliska ze strzemionami.
 - No jasne. - Odparł entuzjastycznie. Poinstruowałam chłopaka jak ma wsiąść (oczywiście wsiadał z podwyższenia) i wyregulowałam mu puśliska, ponieważ ja zawsze jeździłam na bardzo krótkich. Stęp - podstawowe ćwiczenia na równowagę, dotykanie uszu, jazda tyłem; kłus - ćwiczebny bez strzemion, anglezowanie na dobrą nogę...
 - Mógłbym zagalopować?
 - Ale sam czy z instrukcjami?
 - No z instrukcjami raczej...
 - No dobra spróbujmy.
  Najdokładniej jak tylko umiałam wytłumaczyłam zagalopowanie. Larissę bardzo irytowały błędy jeźdźców, na które nie reagowała. W tym przypadku, klacz reagowała idealnie ze spokojem lekko przechodząc ze stępu do kłusa i z kłusa do galopu. Ani razu nie zauważyłam chociaż sekundy nieporozumienia człowieka z koniem.
 - Całkiem dobrze sobie radzisz na koniu. - Przyznałam Christopherowi.
 - Emmm... Dziękuję. - Odpowiedział z uśmiechem.
 - W takim wypadku, chcesz może uczestniczyć w rozgrzewce? Jechałbyś na Emilie...
 - Z wielką chęcią i przyjemnością. - Lekko zeskoczył z grzbietu Lar, a jej wyraźnie ulżyło. Poluźniłam popręg, tak żeby siodło się nie zsunęło z jej grzbietu, ale dało trochę luzu. Dałam klaczy parę cukierków, a brunet delikatnie poklepał ją po szyi. Wracając do stajni zabraliśmy z padoku Emkę. Tym razem nie ja musiałam ogarnąć konia do jazdy, znajomy sam ją wyczyścił i osiodłał bez większych problemów, a przed wejściem na krytą ujeżdżalnię poprawiłam mu jeszcze puśliska.
 - Ej, ale będę trzymał się blisko ciebie.
 - Okej, i tak pewnie Paul będzie ci kazał robić to co my... Chodź.- Otworzyłam furtę do hali, gdzie jeźdźcy już rozprężali swoje konie. Niektórych znałam lepiej, innych gorzej, ale zawsze ze wszystkimi starałam się witać. Na dzień dobry pomachałam tym, których znałam lepiej (zawsze jeździli spokojnie dopóki nie pojawiałam się ja, na drugiej stronie ujeżdżalni). Potem skinęłam głową starszym i bardziej zaawansowanym jeźdźcom. Razem z Chrisem wsiedliśmy na konie ze schodków ustawionych zawsze w tym samym miejscu przy wejściu na halę po prawej stronie. Zdążyliśmy zrobić dwa pełne okrążenia stępem, kiedy pojawił się Paul.
 - Dzisiaj Mikołajki, więc rozgrzewajcie konie według własnego uznania. Samantho, Chris, chodźcie do mnie na chwilkę. - Podjechałam kłusem do stojącego na samym środku mężczyzny. - Sam poprowadzisz normalną rozgrzewkę dla siebie i Christophera. - Odebrał komórkę i poszedł na trybuny na piętro.
  Przez jakieś czterdzieści minut porządnie rozgrzewaliśmy konie, kiedy ja zaczynałam ustawiać sobie pierwsze przeszkody, brunet galopował lub kłusował wokół nich.